Pomysł pozbawienia ludzi własności - W TYM SZCZEGÓLNIE WŁASNOŚCI ZIEMI - jest jednym z kamieni milowych szatańskiej idei farmazońskiej.
Pod notką http://kossobor.neon24.pl/post/100659,wlasnosc dyskusja dziwacznie skręciła na z dawna utarte przez komunę tory, czyli chodzi o wieszanie psów na polskiej szlachcie i potem, w XIX i XX wieku - ziemiaństwie. Naturalnie natychmiast gloryfikowano chłopstwo - w owej do szlachty opozycji. Gdy doszliśmy do piechoty wybranieckiej "wymiękłam" i uznałam, że nie ma sensu dalej tam dyskutować, a należy napisać jasno, o co mi chodziło, cytując tezy prof. Plinio Correa de Oliveiry /za artykułami z portalu Polonia Christiana/.
Chodzi o kwestię własności ziemi. Czy to jest własność wielka, średnia, czy mała - chłopska to zupełnie nie jest istotne. Naturalnie najprościej i zgodnie z ludzkim charakterem jest napuścić ludzi na wielką własność. Tak właśnie postępowali komuniści. W znakomitej pracy Zdzisława Kępińskiego pt.: "Mickiewicz hermetyczny" znajdujemy szalenie istotne stwierdzenie: otóż pomysł pozbawienia ludzi własności - W TYM SZCZEGÓLNIE WŁASNOŚCI ZIEMI - jest jednym z kamieni milowych szatańskiej idei farmazońskiej. W Polsce zaczęto od wielkiej własności ziemskiej, ale zaraz potem dokonano "rozkułaczania kułaków". Nie poszło jakoś zgarnięcie polskiego chłopstwa do kołchozów - opór był zbyt silny. Za Gierka, jak pamiętam, proponowano chłopom dożywotnie renty za przepisanie ziemi państwu. Dzisiaj natomiast najdziwaczniejsze i absurdalne /proszę wytłumaczyć krowie, ile może wytwarzać mleka..."/ regulacje prawne /???/ w stosunku do rolnictwa płyną z Unii Europejskiej. W tym dopłaty za nie użytkowanie ziemi rolnej, a miast produkcji żywności - sadzenie lasów. Potem ekonomicznie zmusi się rolnika do sprzedaży lasu, postwi bariery i znaki z zakazem wstępu, i tyle z tego będzie.
Generalnie zdąża to ku pozbawieniu ludzi władztwa nad swoją ziemią, co skutkuje bardzo oczywistą sprawą: ziemia to produkcja żywności. Bez żywności - nie ma życia. Kto ma ziemię i produkuje żywność - jest panem sytuacji. Wszyscy grzecznie ustawimy się po koszyk w róznych "dyskontach" czy innych tam, by wykarmić rodzinę.
Wolny handel można spokojnie załatwić kolejnym z piekła rodem Hilarym Mincem. Z tym, że już nie będzie rynku żywności produkowanej poza kontrolą państwa /czy czegos tam.../, bowiem ziemia nie będzie należała do normalnych ludzi, rolników. I jest sprawą absolutnie drugorzędną, czy chodzi o rolników wielkoobszarowych, czy mniejszych. To bowiem nie kwestia obszaru, a etosu. Tego - chrześcijańskiego, katolickiego - etosu broni de Oliveira, skądinąd dotyczy to wielkiej własności rolnej w Brazylii. Co natychmiast wywołuje agresję, bez próby zrozumienia istoty problemu. Jest sprawą absolutnie najważniejszą, jaki etos reprezentuje właściciel ziemi, do jakiej kultury należy. Sądzę, że w dobie GMO, Monsanto, a bliżej: mówiąc o pewnym milionerze od utylizacj, skupującym ogromne obszary ziemi i zakopującym płytko na swoich polach resztki z utylizowanych zwierząt - dla PT Czytelnika sprawa jest jasna, co do etosu właściciela ziemi.
Łajdactwo, jakim była nacjonalizacja własności polskich ziemian i większych gospodarstw chłopskich - a to wszystko byli ludzie o etosie chrześcijańskim i szczególnym stosunku do ziemi - dzisiaj pobudza jedynie dyskusję o przewinach polskiej szlachty, no i o tej nieszczęsnej piechocie wybranieckiej.
To nie tylko przeoranie umysłów przez komunę. To droga ku samozatraceniu i ku koszykowi w dyskoncie, gdzie żarcie będzie z pól, z których wyłazić będą kości padłych zwierząt, a zmutowane genetycznie rośliny zdegenerują nasze dzieci. My zaś, z wszczepionym bioczipem, będziemy na to pracować, nie mogąc zgromadzić zadnej większej własności, która uniezależniła by nas od ......................................
Własność ZIEMI to podstawa. Na wykup - komasację ziemi pozwala się ludziom, którzy z etosem chrześcijańskim raczej nie mają wiele wspólnego. Co jest zastanawiające. Swojego czasu z biura Rzecznika Praw Obywatelskich, ś.p. pana Kochanowskiego, dostałam w odpowiedzi na swoje pisma w sprawie zwrotu naszej ziemi następującą opinię: zabór ziemi dotyczył tylko ziemian, ta "reforma" "się zakonczyła" i "spełniła swoją rolę", no a teraz wolno juz tworzyć gospodarstwa wielkoobszarowe. Doprawdy, trzeba być patentowanym idiotą, by nie zrozumieć tego szczególnego przekazu, ubranego skądinąd za strony biura RPO w kauzyperdyczne zawijasy. A przecież my tu idiotami nie jesteśmy, prawda?
Pisząc o dokonaniach prof. de Oliveiry, Marcin Jendrzejczak uzupełnia:
"Plinio Corrêa de Oliveira dostrzegał mutacje komunizmu. Warto, by jego następcy zauważyli, że permanentny kryzys w jakim żyjemy, jest w dużej mierze wynikiem… centralnego planowania. W samym sercu nominalnie kapitalistycznych gospodarek zachodu znajdują się bowiem banki centralne, sterujące podażą pieniądza. W warunkach ciągłego upadku jego wartości trudno jest zbudować trwały majątek, który przekaże się dzieciom w spadku. Ten sam efekt powodują nadmierne obciążenia podatkowe. Warto więc pamiętać o słowach autora „Rewolucji i kontrrewolucji”, że uniemożliwianie dziedziczenia jest działaniem zmierzającym w stronę likwidacji instytucji rodziny. Choć Kościół potępił teologię wyzwolenia i zaakceptował wolny rynek (choćby w „Centessimus annus”), to niektórzy katolicy nadal demonizują własność prywatną."
Generalnie idziemy ku jakiemuś nowemu niewolnictwu, organizowanemu już na wyższym poziomie. Wstępne zabiegi ideologiczne /i fizyczne - zabór większej własności ziemskiej, anihilacja polskich elit/ jak widać przyniosły pożądany skutek: zamiast o istocie sprawy dyskutuje się o przyczynach upadku Rzeczpospolitej. Zwalając całą winę naturalnie na szlachtę i przykładając współczesne kalki do XVII i XVIII wieku. To jest tematem ciekawym i istotnym, nie przeczę, ale może na inne okoliczności.
Może jednak tutaj mówmy o ZIEMI.
autor: KOSSOBOR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz